"Niech los ci sprzyja"
Elien:
Wczorajszy dzień dłużył się w nieskończoność. Nie mogłam się doczekać następnego dnia, ale dzisiaj wiem, że to był błąd. Do Igrzysk pozostał jeden dzień. Jedna część mnie chce się cofnąć w czasie, a druga pchnąć wszystko do przodu, chce mieć to wszystko za sobą.
Stoję teraz na wysokiej konstrukcji z drewna, by poćwiczyć wytrzymałość rąk. Niedawno byłam na ściance wspinaczkowej, to coś podobnego tylko, że zamiast piąć się w górę, starasz się schodzić w dół używając samych rąk i nie podpierając się stopami. Stoję obok Dirucka, chcę z nim wyjaśnić kilka spraw.
-O co ci chodzi?- zapytałam.
-Niezbyt cię rozumiem- odpowiedział zakładając ochronne rękawice.
-Nie odzywasz się do mnie od dożynek, a teraz chcesz udawać rycerza w lśniącej zbroi- wyjaśniłam i założyłam zabezpieczenia.
-Przepraszam, zachowuje się inaczej, co innego czuje w sercu. To jest trudne, już ci to kiedyś mówiłem.
Chłopak nałożył buty, które na czubach miały zamontowane śliskie kółka. Złapał sie pierwszego wystającego wybrzuszenia i subtelnym ruchem zaczął spuszczać się coraz bliżej ziemi. Szło mu bardzo dobrze, aż za dobrze. Bardzo się martwiłam, bo pamiętam jak niedawno spadłam z ścianki wspinaczkowej, na szczęście tu, co nie powiem o ściance były zabezpieczenia.
Usiadłam na podłodze i kurczowo złapałam to samo wybrzuszenie, za które trzymał sie Diruco. Poczekałam chwilę i bez namysłu odwróciłam się i powoli zaczęłam schodzić w dół.
Ręce bolały mnie niemiłosiernie, więc próbowała wspomóc sobie nogami, ale wszystko na darmo. Byłam już w połowie drogi do mety. Przez chwilę myślałam, że dalej już nie dam rady. Nie mam silnych rąk, takie sprawy są dla mnie nie lada wyzwaniem. Spojrzałam w dół i w górę, na szczęście wszyscy zajmowali sie czymś ważnym i nikt nie zwracał na mnie uwagi. W jednej chwili wpadłam na świetny pomysł wzięłam zamach jedną nogą i stopą z całej siły uderzyłam o głaz. Kula roztrzaskała się o skałę, a jej małe kawałeczki rozproszyły się po całym polu pod konstrukcją. Na bucie zostały jeszcze małe odłamki po kuli, ale to nie przeszkadzało mi przy podpieraniu się nogą o ścianę. Skoczyłam na ziemię i usiadłam na ziemię kładąc ręce na kolana.
-Uważaj,nie jeden stracił dłoń na tej ściance- zobaczyłam obierającego sie o belkę Douglasa.-jeden zły błąd i jedziesz do szpitala z rozerwanym mięśniem.
-To był pierwszy i ostatni raz- ukryłam głowę miedzy kolanami i głęboko westchnęłam.
-Chyba nie będziesz tego robić na "pokazie talentów"?
-O czym ty mówisz?- spytałam rozkojarzona.
-Nie wiesz? Dzisiaj wieczorem odbędzie się coś takiego jak "pokaz talentów". Każdy z nas będzie się prezentował indywidualnie przed sponsorami i ważnymi osobistościami z Kapitolu.-powiedział , a następnie podszedł do mnie i podał mi swoją rękę, by pomóc mi wstać.
-Kiedy to sie zacznie?
-Powinno......za godzinę.
Nagle zza moich pleców wyłonił się Diruco i przywitał mnie.Zapoznałam ich ze sobą, było trochę niezręcznie, ale mi to nie przeszkadzało.
Usłyszeliśmy trzeszczenie głośników, a z nich dobiegał cichy głosik mamroczący coś pod nosem, a po nim nastąpił głośny chrypliwy głos.
-Wracajcie do swoich apartamentów, a za godzinę zbierzcie się na korytarzu przed boiskiem, w kolejności występowania dystryktów.
Nie chciałam iść z obydwojgiem naraz dlatego, gdy tylko zobaczyłam Rufy, z którą nie dawno trochę udało mi się wymienić kilka słów, podbiegłam do nich, gdyż szła razem z Vailith. Rozmawiałyśmy trochę o pokazie, trochę o Panem, o wszystkim byle nie o Igrzyskach.Nie dziwię sie im, też nie mam zamiaru słyszeć o nich w tej chwili.
Minuta mijała za minutą. Usiadłam przykulona na sofie i spoglądałam na wskazówki zegara, które jakby w spowolnionym tempie zapowiadały, że za 10 minut czas schodzić. W apartamencie panowała głucha cisza, nawet Avira nie odezwała się do mnie ani słowem by skrytykować to jak mi poszło na dzisiejszym treningu. Marnie przeglądała książkę "Wieczna nicość" i co chwile poprawiała małe okularki umieszczone na koniuszku jej nosa. W jednej chwili ze swojego pokoju wyszedł Diruco i przysiadł się do mnie.
- Zauważyłam, że bardzo lubisz się skradać- powiedziałam spoglądając na niego z ukosa.
-Trzeba ćwiczyć, prawda?- wytłumaczył się.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza, ale przerwał ją sygnał dzwonka, do którego od razu podbiegła Avira.
-Ten Douglas, to na prawdę fajny chłopak- przyznał Diruco.
-Mówisz jak dziewczyna- lekko się uśmiechnęłam i wstałam z kanapy otrzepując się z piórek z narzuty.
-Można z nim naprawdę porozmawiać, zna się dobrze na Igrzyskach.
-Mam mały komunikat!-obwieściła Avira- władze powiedziały, że wszyscy trybuci mają zostać w pokojach, a wywoływani będziecie przez radio-wskazała palcem na głośniki.
Usłyszałam świst i z owych głośników cienki głosik powiedział: "Trybutka Maureen- Dystryktu 1, a następnie trybut Wesley-Dystrykt 1". Nałożyłam specjalny strój w którym mieliśmy się prezentować i ruszyłam w stronę windy.
-Dokąd się wybierasz? Nie słyszałaś co mówiłam?- oburzyła się Avira.
-Będę w pokoju tylko nie swoim- odpowiedziałam.- idę do Vailith.
-Dobrze myślisz, twórz sojusz-pochwaliła mnie kobieta.
Przewróciłam tylko oczami i weszłam do małego pomieszczenia. Zjechałam w dół na piętro 4 dystryktu i po cichu prześlizgnęłam sie do pokoju Vail. W mieszkaniu widocznie nikogo nie było,albo każdy siedział w swoim pokoju. Na szczęście zobaczyłam koleżankę leżąco na plecach na łóżku i patrzącą w sufit. Nie była sama. Chwilę później zobaczyłam Klęczącą przy kwiatach Rufy i tłumaczącą coś zawzięcie.
-Hej, też udało cię się wyrwać z pokoju?- powiedziała uśmiechnięta rudowłosa.
-Nie było tak źle, pomyślałam, że nie chce sama czekać tych 2 godzin sama.
-Co pokażecie na tym "pokazie"?-zapytała zaciekawiona Vailith.
-Może zaprezentuje moje podejście do roślin, umiem dobrze je rozpoznawać-Rufy wzięła konewkę i podlała kaktusa.- Na prawdę, trzeba mieć talent, żeby doprowadzić do tego, że kaktus zwiędnie.
-Ja pokażę jak obchodzę się z wachlarzami bojowymi. Bawię się z nimi od dziecka.-usiadłam obok Vail na łóżku.
-Może spróbuję pływania.... Tylko nie wiem co mam dokładnie zrobić-zastanowiła się.
-A umiesz łowić ryby samymi rękoma? To by było coś.-podpowiedziałam jej.
-To jest dobry pomysł!-uradowana podniosła się z łóżka.-Tylko skąd wezmę ryby, tam ich przecież nie znajdę.
-Hmm...... Nie ma takiej zasady, że nie można brać ryb z pokoju- uśmiechnęła się Rufy.
Nagle rozbrzmiał znajomy odgłos i ktoś powiedział: "Trybut Travis-Dystryktu 3, a następnie trybutka Vailith-Dystrykt 4"
-Pora na mnie- powiedziała, a następnie poszła do akwarium wyłowić kilka ryb.
-Pamiętaj, "Niech los ci sprzyja".-dodałam i tylko usłyszałam odgłos zamykających się drzwi.